Czytając jeden z komentarzy postanowiłem sprawdzić jak wygląda użycie Waylanda w Gnomie 3.24 pod Archem. Od razu nadmienię, że nie spodziewałem się cudów gdyż Wayland ma nadal mnóstwo błędów i byłbym daleki przed poleceniem używania przynajmniej do następnego roku.
Testowanie Waylanda dodatkowo sobie utrudniłem poprzez korzystanie z własnościowych sterowników Nvidii, które „działają” tylko dlatego, iż twórcy Gnoma napisali specjalne poprawki korzystające z API EGL Streams podczas gdy wyborem społeczności jest GBM, który nie działa ze sterownikami Nvidii. Ważna uwaga jak i obserwacja, Wayland najlepiej się sprawuje jest mamy kartę AMD i otwarte sterowniki, a już w ogóle najlepiej jeśli mamy dystrybucję typu rolling jak Arch, Tumbleweed czy Gentoo.
Zgodnie z przepisem na Arch wiki aby uruchomić Waylanda dla Nvidii trzeba załadować kilka modułów oraz uruchomić tryb KMS.
sudo vi /etc/default/grub
Dopisujemy do linii GRUB_CMDLINE_LINUX_DEFAULT="... nvidia-drm.modeset=1"
sudo grub-mkconfig -o /boot/grub/grub.cfg
sudo vi /etc/mkinitcpio.conf
Dopisujemy do linii MODULES="... nvidia nvidia_modeset nvidia_uvm nvidia_drm"
sudo mkinitcpio -p linux
Teraz wystarczy reboot i powinniśmy móc się zalogować. Gnome automatycznie powinien wykryć Waylanda. Aby sprawdzić czy faktycznie tak się stało należy w konsoli wydać polecenie:
loginctl
loginctl show-session c2 -p Type
#gdzie c2 lub inny to numer sesji naszego użytkownika
jeśli wszystko się udało to konsola powinna wyświetlić: Type=wayland
Przyznam od razu, że bardzo szybko się poddałem gdyż tuż po zalogowaniu zużycie procesora dla procesu gnome-shell poszybowało do 100% przez co trudno było ruszyć nawet kursorem. Zrobiony zrzut konsoli również wygląda inaczej niż w rzeczywistości. Ewidentny bug, która zapewne zostanie wkrótce naprawiony być może już w nadchodzącej nowej wersji Gnoma.
Wayland to zdecydowanie przyszłość zwłaszcza, że Canonical uśmierciło MIra, ale biorąc pod uwagę skomplikowanie całego przedsięwzięcia trzeba jeszcze trochę uzbroić się w cierpliwość przed przesiadką ze starych, dobrych X’ów.